Książka przy herbatce [7] Ocalony. Ćpunk w Kościele


Powiedzieć, że ta książka otwiera oczy to za mało. 

Świadectwo Andrzeja „Koguta” Sowy to petarda. Kilkanaście razy czytając ją moja twarz się wykrzywiła z obrzydzenia. Bo to nie jest łatwa historia. Osobie, która nigdy nie miała styczności z narkomanem pokazuje realia funkcjonowania w tym nałogu i to na jakim dnie człowiek się wtedy znajduje. I jak bardzo trudno jest z niego wyjść. Bo tak naprawdę człowiek funkcjonuje wtedy jak żywy trup.  A autor książki żył w ten sposób przez 11 lat. Przez 11 lat stopniowo się wyniszczał. Siebie i ludzi, których miał koło siebie. 

Mnie ta książka pokazuje przede wszystkim, że Bóg nie zapomina o człowieku. Nawet jeśli on jest bardzo daleko od Niego. Jak sam autor książki twierdzi uratowało go 9 pierwszych piątków, które odprawiła z nim babcia, gdy był małym chłopcem, a także oddanie swojego życia Jezusowi w VIII klasie na I stopniu Oazy Nowego Życia. Bóg nie zapomina o tym.      



 „ Nie jest bowiem Bóg niesprawiedliwy, aby zapomniał o czynie waszym i miłości, którą okazaliście dla imienia Jego, gdy usługiwaliście świętym” [Hbr 6, 10]  


Nie wątpię, że to przekonanie wynika z wiary. Te słowa gdzieś ostatnio są bardzo bliskie także mnie. 



Życie „ na czysto” także nie jest usłane różami. To, że człowiek zaczyna żyć z Bogiem nie znaczy, że cudownie wszystkie przeciwności znikają i zaczyna się wieczna idylla. Nie. Bóg nie zapewnia życia bez burz. Kogut musiał pokonać wiele trudności: problemy finansowe i materialne jego rodziny, chorobę córki, swoją własną. Jednak teraz miał przy sobie Boga i w książce pokazuje jak bardzo się zmienił. Teraz każdy problem zanosi Bogu. Nie zawsze Bóg układa wszystko tak jakby chciał, ale wierzy Mu i oddaje się w Jego opiekę.

„Ocalony. Ćpunk w Kościele” to dla mnie książka, która mogłaby być scenariuszem do filmu. Pokazuje życie człowieka od zera do bohatera, a po drodze wydarzają się prawdziwe cuda.