2020, zapamiętam Cię!

 Nadszedł dla mnie ten moment, który bardzo lubię w roku. Moment na podsumowanie roku. To chyba dobry powód, żeby przypomnieć sobie dźwięk uderzeń o klawiaturę. Bo prawie już zapomniałam jak przyjemnie go słyszeć.

2020. Miał to być niesamowity początek nowej dekady. I trzeba przyznać, że ta dekada zaczęła się nie z przytupem, a z… koroną. Na myśl przychodzi mi tutaj parafraza słów Henryka Sienkiewicza: Rok 2020 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia.

Myślę, że w moim przypadku to najbardziej adekwatne słowa na świecie.

Mój pierwszy raz, czyli nowe doświadczenia

To hasło mocno wygrywa w tym roku. Bardzo wiele rzeczy robiłam pierwszy raz w życiu.

Pierwszy raz byłam w stopce redakcyjnej ( Mamusiu! Kiedy to było!). Pierwszy raz jadłam sushi. Pierwszy raz byłam w zoo. Pierwszy raz leżałam na trawie do 4 rano oglądając perseidy. Pierwszy raz byłam Mikołajką. Pierwszy raz spotykałam się z moimi przyjaciółkami online. Pierwszy raz byłam na randce w gruzińskiej restauracji. Takiej prawdziwej. Z winem 💗 Pierwszy raz lepiłam bałwana po 22:00. 


Jak na jeden rok to myślę, że sporo nowych rzeczy mnie spotkało 😄 Przede wszystkim jednak pojawiło się we mnie wiele nowych uczuć i emocji. Takich, których wcześniej nie znałam. W tym roku doświadczałam życia w całej rozciągłości. Właśnie teraz, kiedy wiele rzeczy zostało ograniczonych, ja naprawdę żyłam.

Zmiany, czyli miłość w czasie zarazy

Nie ma co ukrywać rok 2020, to rok zmian. Praktycznie o 180 stopni. Zwłaszcza w moim życiu prywatnym. Chociaż w zawodowym także. Ale to moje życie prywatne zmieniło się diametralnie. To są dobre zmiany. Najlepsze. I są to zmiany pomimo. Pomimo że zostaliśmy zamknięci w domu. Mimo że tak się stało, właśnie w tym czasie moje życie najbardziej się zmieniło. Właśnie wtedy. To tak zwany paradoks Pana Boga. On zawsze znajdzie sposób. Choć może to zmiany właśnie dzięki temu? 


Stałość, czyli przyjaciele i rodzina, którzy są

Są w życiu rzeczy i osoby stałe, które pozwalają utrzymać azymut. Ja to bardzo cenię w moim życiu. Są osoby na które wiem, że mogę niezmiennie liczyć od kilku ładnych lat ( a na niektórych od prawie 10!) i to jest niesamowite, że te osoby SĄ. Bo tak naprawdę każda relacja, którą tworzymy sprowadza się do obecności. Można mówić różne rzeczy piękne i mniej piękne, ale to ta obecność jest najważniejsza. Bo im dłużej upłynie czasu od spotkania, tym bardziej trudno jest wrócić do danej relacji. Brak rozmowy prowadzi do nagromadzenia się ogromnego żalu. A po co?

 Życie człowieka biegnie do przodu, a ktoś, kto się odsunął, chcąc nie chcąc, jest z tyłu. Bo nic dwa razy się nie zdarza.

Czytaj także: Czego nauczył mnie rok 2019?

Inny rok

Z wielu powodów to jest inny rok niż wszystkie poprzednie. Dla mnie to był dobry rok. Naprawdę nie mam prawa na niego narzekać, bo wydarzyło się mnóstwo dobrych rzeczy w moim życiu. Oczywiście te trudne też były. Też były momenty, że było trudno. Bo niektóre rany zostały otwarte. Jednak to jest nic w porównaniu do dobra, które mnie spotkało. A dobro to zawsze drugi człowiek. Ja mogę zakończyć ten rok i w pełni świadomie powiedzieć, że jestem szczęśliwa i mam za co być wdzięczna ludziom i Bogu. 


 

                                 Dziękuję, dziękuję, dziękuję!