Ależ mnie
tutaj dawno nie było! Moje palce bardzo stęskniły się za klawiaturą, za
pisaniem, za układaniem myśli w zdania proste i złożone. Dobrze tutaj wrócić.
Rok 2020 już
puka coraz głośniej do drzwi, za moment rozgości się na dobre, więc to
najlepszy czas, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czego nauczył mnie kończący
się rok.
Nauczyłam się, że jeśli nie zawalczę
o siebie to nikt inny tego nie zrobi
Ten rok
upłynął mi pod hasłem walki o siebie. Zarówno prywatnie jak i zawodowo.
Szczególnie ostatni kwartał roku był temu podporządkowany. Chociaż są też
osoby, które mi o tym przypominają jak trzeba 😄 Wszystko jednak zaczyna się
ode mnie. Mojej roboty nikt za mnie nie zrobi. Choćby nie wiem co. I czasem
trzeba zaryzykować.
Nauczyłam się, że nic nie jest na
zawsze
Tak. To nie
do końca łatwa lekcja, a wręcz bardzo trudna. Nic nie jest na zawsze. Ani permanentny
makijaż, ani sztuczna choinka. Ludzie niestety też nie. Są ludzie w naszym
życiu, którzy odchodzą. To prawda, że to boli. Warto jednak docenić tych,
którzy z nami pozostają, a słowa zawsze i nigdy wyrzucić ze swojego słownika.
Nauczyłam się, że są walki, z których
trzeba się wycofać
Zazwyczaj
jestem całym sercem za walką i nie poddawaniem się, ale są walki, które trzeba
sobie odpuścić, bo nie mają sensu. W tym roku trochę nauczyłam się nie
zabiegania o innych. Bo ludzie, którzy będą chcieli być w naszym życiu to po
prostu w nim będą. Bez względu na to, co się wydarzy. Relacje ludzkie to
sinusoida. I nie zawsze spijamy sobie z dziubków. Czasem jest… trudno. Szczera
rozmowa jednak potrafi zdziałać cuda. Zawsze. Potrzeba tylko jednego. Chcieć.
Nauczyłam się, że nie ma takich
łańcuchów, których nie da się przejść
W tym roku
przeszłam różne łańcuchy życiowe. Ale
nie tylko życiowe 😄 Łańcuchy w Tatrach to było dopiero wyzwanie dla mnie. Czy się nie bałam? Bałam się cholernie. Ja i łańcuchy. No przecież to nie mogło się
skończyć dobrze. Ale skończyło się dobrze. A na koniec usłyszałam jeszcze: „świetna robota”! Do dzisiaj nie ma pojęcia jak to się stało. Jednego jestem
pewna. Sama nie dałabym rady. Wiem to i stąd będzie kolejny punkt, a
mianowicie…
Nauczyłam się, że prawdziwa przyjaźń
to jest naprawdę COŚ WIELKIEGO
To nie tak,
że tego nie wiedziałam. Często to podkreślam, że przyjaźń to wielka rzecz. Ale
ja co chwilę to doceniam i naprawdę moja wdzięczność za to jest ogromna. Chyba
mam w życiu szczęście do ludzi. I nie wiem, co bym zrobiła bez moich
przyjaciół. W tym roku naprawdę moi przyjaciele ratowali mój tyłek. I to tak
konkretnie. I w górach. I w życiu.