Czego nauczył mnie rok 2019?


Ależ mnie tutaj dawno nie było! Moje palce bardzo stęskniły się za klawiaturą, za pisaniem, za układaniem myśli w zdania proste i złożone. Dobrze tutaj wrócić. 

Rok 2020 już puka coraz głośniej do drzwi, za moment rozgości się na dobre, więc to najlepszy czas, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czego nauczył mnie kończący się rok.



Nauczyłam się, że jeśli nie zawalczę o siebie to nikt inny tego nie zrobi

Ten rok upłynął mi pod hasłem walki o siebie. Zarówno prywatnie jak i zawodowo. Szczególnie ostatni kwartał roku był temu podporządkowany. Chociaż są też osoby, które mi o tym przypominają jak trzeba 😄 Wszystko jednak zaczyna się ode mnie. Mojej roboty nikt za mnie nie zrobi. Choćby nie wiem co. I czasem trzeba zaryzykować. 

Nauczyłam się, że nic nie jest na zawsze 

Tak. To nie do końca łatwa lekcja, a wręcz bardzo trudna. Nic nie jest na zawsze. Ani permanentny makijaż, ani sztuczna choinka. Ludzie niestety też nie. Są ludzie w naszym życiu, którzy odchodzą. To prawda, że to boli. Warto jednak docenić tych, którzy z nami pozostają, a słowa zawsze i nigdy wyrzucić ze swojego słownika. 

Nauczyłam się, że są walki, z których trzeba się wycofać 

Zazwyczaj jestem całym sercem za walką i nie poddawaniem się, ale są walki, które trzeba sobie odpuścić, bo nie mają sensu. W tym roku trochę nauczyłam się nie zabiegania o innych. Bo ludzie, którzy będą chcieli być w naszym życiu to po prostu w nim będą. Bez względu na to, co się wydarzy. Relacje ludzkie to sinusoida. I nie zawsze spijamy sobie z dziubków. Czasem jest… trudno. Szczera rozmowa jednak potrafi zdziałać cuda. Zawsze. Potrzeba tylko jednego. Chcieć.



Nauczyłam się, że nie ma takich łańcuchów, których nie da się przejść

W tym roku przeszłam  różne łańcuchy życiowe. Ale nie tylko życiowe 😄 Łańcuchy w Tatrach to było dopiero wyzwanie dla mnie.  Czy się nie bałam? Bałam się cholernie.  Ja i łańcuchy. No przecież to nie mogło się skończyć dobrze. Ale skończyło się dobrze. A na koniec usłyszałam jeszcze:  „świetna robota”! Do dzisiaj nie ma  pojęcia jak to się stało. Jednego jestem pewna. Sama nie dałabym rady. Wiem to i stąd będzie kolejny punkt, a mianowicie…

Nauczyłam się, że prawdziwa przyjaźń to jest naprawdę COŚ WIELKIEGO

To nie tak, że tego nie wiedziałam. Często to podkreślam, że przyjaźń to wielka rzecz. Ale ja co chwilę to doceniam i naprawdę moja wdzięczność za to jest ogromna. Chyba mam w życiu szczęście do ludzi. I nie wiem, co bym zrobiła bez moich przyjaciół. W tym roku naprawdę moi przyjaciele ratowali mój tyłek. I to tak konkretnie. I w górach. I w życiu.