Droga Perfekcjonistko!
Mogę zaprzeczać, że Pani nie ma we mnie. Ale jesteś. Nawet
jak o Pani nie mówię. Uaktywniasz się przy każdej mojej wtopie i żenadzie, jaką
uda mi się odstawić. Stoisz nade mną i
mówisz: „ Jak mogłaś nawalić? Znowu? Przecież można było to wszystko inaczej
rozegrać…itd.” Nie znoszę tego Pani
głosu. Próbuję go na wszelkie sposoby zagłuszyć, ale to nie takie
proste. Nie tak łatwo wyplewić Cię z korzeniami. Bo ciągle odrastasz.
Kurcze, czy Pani jest
taka idealna? Nie powie czegoś głupiego? Nie zachowa się Pani totalnie
beznadziejnie i żenująco, że się czerwienisz? Pewnie nie… w końcu nie byłabyś
wtedy Pani Perfekcjonistką.
Zapewniam jednak, że podejmuję walkę z Panią. Pewnie jak
zwykle będzie ona nierówna. I raz Ty wygrasz, a raz ja. Ale to nic. Będę
walczyła zacięcie, aby już Pani nie odrastała. Moje żenady nadal będą się
pojawiać. Pani nie musi.
Nawet nie wie Pani ile nerwów i łez mnie kosztuje Pani
obecność. Przy każdym upadku słyszę Pani napominający głos, a co gorsza oskarżający.
Naprawdę to wszystko wydłuża moją rekonwalescencję. Wiem, że moje życie jest za krótkie na ciągłe
walki z Panią i przejmowanie się Pani głosem i oddechem, który czuję natychmiast po tym jak tylko coś zawalę.
Wiem, że nie zniknie Pani jutro. Ani za tydzień. A może
nigdy? Chcę jednak zaryzykować i pokazać Pani, że wcale Pani nie chcę. A mój
list jest dowodem na to, że jestem świadoma Pani obecności, która jest mi wybitnie nie na rękę.
Pamiętaj, przewrócę się na zakręcie to się podniosę.
Pozdrawiam ozięble!