Ten temat wraca do mnie niczym
bumerang. Nie potrafię zrozumieć w którym momencie poszło coś nie tak. Bo
ewidentnie coś poszło nie tak.
Wielokrotnie muszę bronić kobiet
przed… kobietami. (sic!) Kurcze, co się z nami stało? Dlaczego zamiast wspierać
się nawzajem patrzymy tylko jak wbić sobie szpilę?
Od liceum mam bardzo dużą styczność
z kobietami. W mojej klasie było 4 chłopaków, na studiach 100% roku stanowiły
kobiety. Przyznajmy też, że kościół jest nie tylko rzymsko- katolicki, ale
także żeńsko- katolicki, więc moja styczność z duszpasterstwem podczas studiów
to także głównie kontakt z kobietami. Dlatego wiem, że kobiety są naprawdę
różne. Są takie, z którymi pomimo wielu prób nie potrafiłam nawiązać pozytywnej
relacji. W większości wynikało to z
różnicy charakterów między nami, a także różnicy traktowania drugiego człowieka
przez nas. Po prostu pewne rzeczy są dla mnie nie do przyjęcia i z kobietą, która ma tylko swoje ja, ja, ja
przed oczami to się nie dogadam. I myślę, że właśnie w tym jest największy
problem.
Ostatnio usłyszałam, że idąc na
kawę z koleżanką to nie jest tylko zwykłe spotkanie, ale konkurs na bycie naj.
Najlepszą, Najładniejszą, Najsprytniejszą. Najmądrzejszą. Ale po co?
Ja sama czegoś takiego nie umiem
pojąć. Na fejsbuku jestem w kilku grupach, które zrzeszają wyłącznie kobiety. I
tam obserwuję zgoła co innego. Kobiety potrafią sobie pomóc, służą radą i
wsparciem, a jeśli dzieje się inaczej administratorki od razu reagują. I co,
tylko w świecie wirtualnym możemy na coś takiego liczyć? My, kobiety nie
potrafimy budować ze sobą normalnych relacji w realu? Nie mówię tylko o głębokich więziach, ale też o takich
koleżeńskich, czasem sporadycznych. Ale i z takimi jest u nas problem.
Dlaczego?
W głowie pojawia mi się od razu
pytanie, ale co można zrobić, aby to zmienić? Bo bardzo chciałabym to zmienić.
Chciałabym, aby było widać #girlpower, bo my kobiety potrafimy robić świetne
rzeczy RAZEM, a nie w kontrze.
Nick Vujicic powiedział kiedyś: "Jeśli nie doświadczasz cudu, bądź cudem dla innych", a ja bym powiedziała:
Jeśli chcesz zmiany, stań się nią. Myślę, że to klucz. Musimy zacząć od
siebie. Możemy narzekać, że kobiety są takie i owakie. A jakie my jesteśmy?
Oczywiście to, że my się zmienimy nie oznacza, że cały wszechświat będzie nam
sprzyjał i po prostu będziemy spotykać samych dobrych ludzi i nikt nie będzie nam
kłód pod nogi i w ogóle kraina mlekiem i miodem płynąca. Nadal będziemy
spotykały różne kobiety, ale pokażmy, że my myślimy inaczej. A co ważniejsze
robimy inaczej. Że nie traktujemy drugiej kobiety jako wroga, jako kogoś z kim
mamy rywalizować. Nie! Przecież tak wcale nie musimy działać.
Możemy po prostu usiąść razem na
kawie i ucieszyć się sukcesem drugiej kobiety, poprosić ją o pomoc bez żadnych
obaw, ale i wysłuchać i wesprzeć w trudnych chwilach. A nie tylko pomyśleć: „ A
dobrze jej tak!”. Bo to prawda jesteśmy różne, ale dzięki temu możemy naprawdę
wiele sobie dać. Możemy nawzajem się ubogacić. Możemy stanowić jedną drużynę.
Drużynę #girlspower
Bo mamy wpływ na to jak kobiety są
postrzegane. Mamy wpływ na to jak te relacje wyglądają. I my też możemy zmienić
wyobrażenia innych. Chcemy, żeby kobiety były nam życzliwe, żeby nie
rywalizowały ze sobą, żeby nie urządzać między sobą konkursów na miss bycia na
naj. To bądźmy takie dla innych. Pokażmy, że tak się da.
Wchodzisz w to?